5
października 1763 r. w Dreźnie zmarł August III zwany Sasem, król Polski,
wielki książę litewski i książę saski.
„Za
panowania Augusta III kraj cały nie wytrzeźwiał jeszcze, rozpojony przez
Augusta II; pijaństwo zrodziło axiomata, in vino veritas, drugie, qui fallit in
vino, fallit in omni. Na fundamencie pierwszego wszystkie najważniejsze
interesa, tak publiczne jako i prywatne, między świeckimi jako i duchownymi,
robiły się przy kielichach, drugie zmuszało wszystkich nie oszukiwać kompanii,
tak użyciem zafarbowanej wody zamiast wina, jako też wylewaniem na stronę
kielichów. Nie było tedy balu, uczty tak magnatów i obywateli świeckiego stanu,
jako i duchownych, aby nie wyprowadzano pijanych, nie mogących się utrzymać na
nogach, wyzutych zupełnie z przytomności”.
Tak
o ówczesnych obyczajach pisał Adam Moszczyński.
17
października, nad ranem wiadomość o śmierci króla polskiego dotarła do
Petersburga. Tego dnia najwyższe czynniki państwowe Rosji, pod przewodnictwem
Notre Dame de Petersburg, czyli carycy Katarzyny II, przystąpiły do
zorganizowania akcji, mającej na celu osadzenie na tronie w Warszawie „swojego
człowieka”. Na naradzie tej stanęło, że królem Polski musi zostać ktoś „z
Piastów”, tak aby wiedział, że swoje wyniesienie zawdzięcza obcemu dworowi. To
miało zapewnić jego bezgraniczne oddanie wobec „przyjaciół” z Petersburga.
Ponieważ interesów rosyjskich w polskiej stolicy pilnował sędziwy już poseł
Kajserling, postanowiono dodać mu do pomocy młodego, rzutkiego i wykształconego,
29 letniego generała – majora Mikołaja Repnina. To właśnie on pokierował całą
operacją w Polsce, śląc raporty do swego protektora na carskim dworze – Nikity
Panina oraz bezpośrednio do carycy.
„Swoim
człowiekiem w Warszawie” wytypowany został oczywiście Stanisław Poniatowski,
stolnik litewski. Repnin poznał go wcześniej w Petersburgu, gdzie obaj robili
za tzw. „złotą młodzież” (bananową) zajmującą się korzystaniem z dworskich
uroków. Tam właśnie Repnin spoufalił się z Poniatowskim, wiedząc, że może on w
przyszłości odegrać ważną rolę w rosyjskiej grze o panowanie nad Europą.
Zauważył też, że przyszły król Polski świetnie nadaje się do tej roli, a to ze
względu na „słabą, wrażliwą, histeryczną niemal naturę przyszłego wybrańca
narodu”. Z tą właśnie misją miał przybyć do Warszawy książę Repnin, wiedząc o
Polsce i Polakach tyle ile młody i wykształcony karierowicz powinien wiedzieć.
A zatem wiedział, że Rzeczpospolita to kraj słaby, rozdzierany przez
zwalczające się stronnictwa zarządzane przez oligarchów. Znał doskonale naturę
wielu z nich – chciwą i nienasyconą w posiadaniu łask, urzędów i pieniędzy.
Wiedział, że aby opanować tę zgraję trzeba zastosować prastarą zasadę: dziel i
rządź. A zatem nie wystarczy trzymać się, prorosyjsko nastawionej wówczas,
najpotężniejszej „familii” Czartoryskich, ale także innych rodzin i wybitnych
osobników. Trzeba podjudzać jednych przeciw drugim. Szczuć biednych na
bogatych, innowierców na katolików i odwrotnie. Króla na poddanych i poddanych
na króla. Gra ta przyniosła szybko swoje efekty…
„Kombinacja
operacyjna” przebiegała wieloetapowo. Przede wszystkim należało uaktywnić masy,
czyli poobjeżdżać prowincje aby skaptować sobie przyszłych posłów wysyłanych na
sejm elekcyjny. Rosyjscy najemnicy czynili to sprawnie, więc popleczników
Katarzyny II nie zabrakło. W tym celu przesłano posłowi rosyjskiemu specjalne
fundusze. Jeszcze zanim Repnin rozpoczął swą misję, imperatorowa Wszechrusi
poleciła staremu Kajserlingowi skaptować sobie prymasa Łubieńskiego i
„poświecić na ten cel choćby sto tysięcy rubli, jeśli mniej nie można będzie”.
Jednocześnie zabezpieczono całą operację militarnie, silny korpus rosyjski
zgromadzono nad granicą. Sami Czartoryscy w swym memoriale złożonym w grudniu
1763 r. na ręce Kajserlinga, prosili carycę o jak najszybsze odkomenderowanie
do Polski „800 a jeśli można 1000 lekkokonnych kozaków czugujewskich jako
najwaleczniejszych i najkarniejszych, by odeprzeć zbrojne kupy ks. Radziwiłła i
hetmana Branickiego przygotowujących się orężnie do przyszłej elekcji”. A zatem
strona prosząca obcych o interwencje militarną sama donosiła na swych rodaków,
ze stronnictwa hetmańskiego, o ich przygotowaniach do obrony przed obcą
przemocą.
21
grudnia 1763 r. Repnin przybył do stolicy Rzeczpospolitej. Następnego dnia
konferował ze stolnikiem litewskim, zapewniając go o pełnym rosyjskim poparciu
w dziele osadzenia go na tronie. Stanisław Poniatowski pewny swego, rozpoczął
akcję robienia sobie dobrego „pijaru” na ulicach Warszawy i salonach elity.
Odtąd w otoczeniu gromady młodych i wykształconych młodzieńców i zacnych
panien, którzy wkrótce stworzyć mieli dwór nowego króla, pokazywał się często w
wielu najważniejszych miejscach stolicy. Jego pewność siebie podtrzymywały:
„przelew” 3 tys. dukatów, jaki na ręce Poniatowskiego dokonał Repnin oraz
zapowiedź zapłacenia do końca roku 1764 wszystkich długów przyszłego Augusta.
Tymczasem
Czartoryscy w lutym 1764 r. zażądali wzmocnienia rosyjskiej siły zbrojnej w
Polsce dwoma tysiącami piechoty. Siły takie podesłano do Polski pod pozorem
zastąpienia rozpuszczonych kadr wojska saskiego. Jednocześnie dwór w
Petersburgu bardzo dbał, aby inne europejskie dwory nie kojarzyły tych faktów z
chęcią opanowania i podporządkowania sobie dawnego środkowoeuropejskiego
mocarstwa. Elementem owej „kombinacji operacyjnej”, zabezpieczającym i
dezinformującym, były artykuły publikowane na zamówienie Katarzyny II w
europejskiej, głównie niemieckiej prasie. Kiedy 14 lutego 1764 r. „Gazeta
Kolońska” opublikowała korespondencję z Warszawy, w której napisano, że w dniu
urodzin stolnika litewskiego ks. Repnin „sowicie go obdarował” na życzenie
imperatorowej, berlińskie, hamburskie i holenderskie gazety prześcigały się w
stwierdzeniach, że wiadomość ta jest fałszywą.
Wkroczenie
wojsk rosyjskich w ziemie Rzeczypospolitej pobudziło stronnictwo hetmańskie do
wystąpienia przeciwko dwuznacznej polityce prymasa Łubieńskiego. To z kolei
skłoniło posłów Rosji i Prus do zamanifestowania poparcia dla kandydatury
Poniatowskiego. Rezydent króla pruskiego, Fryderyka, Benoit wyjednał od swego
monarchy order orła czarnego dla stolnika litewskiego by podnieść jego
znaczenie w oczach „familii” Czartoryskich oraz pokazać stronnictwu
hetmańskiemu, że od tej właśnie kandydatury Polska nie ucieknie. Ten pośpiech ze
strony Prus nie był na rękę Stanisławowi, bowiem pragnął on najpierw przyjąć
order z rąk rosyjskich. Książę Repnin raportował do Petersburga: „Tak jawne
świadectwo przychylności króla pruskiego wzmocni naszą sprawę, lecz dla dodania
Poniatowskiemu większego jeszcze splendoru, trzeba mu przysłać order św.
Andrzeja. Pragnie on tego gorąco, lecz sam – prosić o to nie śmie”.
7
września 1764, przy nielicznym udziale szlachty i w obecności wojsk rosyjskich
(7 tysięcy żołnierzy w granicach Rzeczypospolitej), w wyniku, de facto zamachu
stanu, Stanisław Poniatowski został wybrany królem Polski…
ZAPRASZAMY NA STRONĘ: